Serwis zawiera materiały erotyczne przeznaczone dla osób pełnoletnich !!!
Jeśli nie ukończyłeś 18 lat, musisz opuścić stronę !






 


NOWE POSTY | NOWE TEMATY | POPULARNE | STAT | RSS | KONTAKT | REJESTRACJA | Login: Hasło: rss dla

HOME » FANTAZJE, OPOWIADANIA » LEŚNE DRIADY

Przejdz do dołu stronyStrona: 1 / 1    strony: [1]

leśne driady

  
21cm
23.04.2013 01:32:41
Grupa: Użytkownik

Lokalizacja: Poznań

Posty: 3 #
Od: 2013-4-23
Lipiec był miesiącem pełnym kłótni w moim związku. Postanowiłem więc na sierpień wyjechać z Poznania do starszej siostry na wieś. Moja dziewczyna zareagowała na tą myśl z taką samą ulgą jak ja.
Dni były upalne, rzepak na polach zbrązowiał już od słońca. Późnymi popołudniami temperatura była na tyle znośna, że można było z przyjemnością wyjść z domu. Dom mojej siostry i jej męża leżał na uboczu wsi. Całkiem niedaleko przez bukowy las można było dojść do śródleśnych małych jeziorek. Niektóre były morenowe, głębokie i wiecznie chłodne. Inne były płytsze, a woda w nich była gorąca. Te były najbardziej oblegane przez kąpiącą się całymi dniami miejscową dzieciarnie.
Często wędrowałem samotnie kojąc nerwy po pięknych lasach Pomorza. Nie mogłem się jakoś zasymilować z miejscowymi rówieśnikami. Zamiast pić na przystankach i gadać o „dupach” i samochodach wolałem podchodzić pod młodniki by obserwować sarny i jelenie.
Pewnego dnia spotkałem na poobiednim spacerze Martę, koleżankę ze szkoły mojej siostry. Przywitała mnie szerokim uśmiechem na okrągłej twarzy. Spacerowaliśmy boso po piaszczystej drodze. Nosiłem jej sandały, a ona zrywała przydrożne kwiatki z których wiła sobie wianek. Wiał ciepły wietrzyk niosący znad łąki rozkoszny bukiet świeżo ściętego siała. Później zastanawiam się, co widziała w takim szczupłym młodziku jak ja. Nigdy długo nie bywałem samotny, ale też płeć piękna nie dobijała się do mnie drzwiami i oknami.
Spacerując wzdłuż lasu rozmawialiśmy głównie o religii.
Starałem się nie urazić Marty. Łudziłem się wtedy, że logiczną argumentacją da się odwieść ludzi od religijności. Marta była zagorzałą katoliczką i z pasją próbowała mnie przekonać do swojego światopoglądu.
Miała śliczne błękitne oczy, lekko skośne. Nosek lekko spłaszczony. Silnie zarysowane kości policzkowe nadawały jej twarzy orientalny wyraz. Pozostałość po akcji Wisła i ukraińskich przodkach. Blond włosy miała grzecznie związane w warkocz.
W rytm jej kroków falowały wielkie okrągłe piersi. Były tak soczyste i pełne, że uniemożliwiały Marcie zapięcie czerwonej, flanelowej koszuli, którą miała na sobie. Pod piersiami koszule zawiązała w supeł odsłaniając brzuch. Lekko wypukły, lecz nie nazwałbym jej grubej. Wąska talia kończyła się niezwykle szerokimi biodrami. Jeansy, dzwony opinały jej grube, umięśnione uda. Gdy niebo robiło się pomarańczowe od zachodzącego słońca, wróciliśmy do wsi. Umówiliśmy się na kolejny spacer następnego dnia.
Nocą, przed zaśnięciem próbowałem sobie wyobrazić jak jej pokaźne piersi wyglądają bez koszuli. Przyznam, że w tamtych dniach byłem opętany jej biustem. Nie mogłem przestać o nim myśleć.
Kolejny spacer przebiegł podobnie jak poprzedni. Moją bolączką było to, że T-shirt, który miała na sobie całkowicie zakrywał jej piersi. Srebrny krucyfiks śmiał się szyderczo dyndając na jej szyji. Marta zerkała na mnie trochę inaczej niż poprzedniego dnia, jakby bardziej nieśmiało. Rozmowa się nie kleiła za bardzo, pewnie przez moją nową obsesje.
Kto inny na moim miejscu próbowałby ją zaciągnąć do łóżka, ja jednak nie umiem flirtować, więc tylko rozmawialiśmy. Tak minęło kilka dni i kilka nocy. W końcu moje fascynacja jej zjawiskowym ciałem trochę zelżała. Rozmawialiśmy o wielu rzeczach, miała wiele zainteresowań, w które zawsze musiała wplatać Boga. Dzielnie znosiliśmy nasze różnice zdań na Jego temat. Była wdzięczna losowi, że przyjechałem, że może w końcu komuś się wygadać. Może dlatego znosiła pięć lat różnicy w wieku między nami.
Kolejnego słonecznego dnia spotkaliśmy się tam gdzie zawsze. Byłem skupiony na krytyce książki jakiegoś księdza, którą mi podrzuciła do czytania. Nie zauważyłem nawet, że miała na sobie długą, choć niekrępującą ruchów spódnice i znów założyła flanelową koszule, której nie mogła dopiąć, a krucyfiks tonął między jej piersiami. Szliśmy dobrze już sobie znaną trasą. Nie odzywała się za dużo. Myślałem, że jest to spowodowane naporem moich argumentów. W milczeniu wiła wianek.
W pewnym momencie poprosiła mnie bym się odwrócił. Zrobiłem o co prosiła. Cała zawstydzona powiedziała, że stanik który założyła musiał się uszkodzić w praniu, bo strasznie uwierał. Zdjęła go więc tuż za moimi plecami i powrotem zawiązała koszule. Nie mając torebki poprosiła mnie, bym przez jakiś czas ponosił jej stanik w tylnej kieszeni spodni. Widok jej sutków zarysowujących się pod tkaniną koszuli, oraz rozlewających się piersi, które wydawały mi się karykaturalnie za duże do jej postaci wprawił mnie w osłupienie. Przez chwile szliśmy w milczeniu, starałem się nie zerkać w jej stronę, by opanować jakoś podniecenie. Nie na wiele mi się to zdało, bo świadomość jej stanika w mojej tylnej kieszeni powodowała tylko jeden, krępujący efekt. Miałem głęboką nadzieje, że nie widzi mojego zwodu, nie miałem odwagi, by sprawdzić, czy na mnie zerka. Postanowiłem skupić się na jakimś moralnym dylemacie z książki, którą mi pożyczyła. Trochę to podziałało.
Byliśmy już daleko od wsi, gdy słońce zaczęło zachodzić. Tak byłem zaaferowany komentowaniem, że zgubiłem rachubę czasu.
Ona natomiast założyła kwietny wianek na głowę i zatrzymała się przede mną. Wystarczyło jedno jej spojrzenie, by mój członek ponownie nabrzmiał. Zbliżyła się, oparła ręce o mój wątły tors i przybliżyła usta. Pocałowała mnie a przez całe moje ciało przebiegł prąd podniecenia. Moje usta zadrżały, tak samo jak dłonie, które niezdarnie chciałem położyć na jej ciele. Przybliżyła się i poczułem jak jej piersi ugniatają się na moim ciele. Czułem jak krew pulsuje w moim członku. Przywarła po chwili do mnie brzuchem i żołądź otarła się o jej podbrzusze. Byłem podniecony jak nigdy przedtem. Drżałem na całym ciele.
- Chodźmy w głąb lasu – szepnęła mi do ucha.
Złapałem ją za biodro i szybkim krokiem poszliśmy w bukowy las. Nie poszliśmy głęboko. Zatrzymaliśmy się, gdy wydawało się, że młode drzewka nas osłonią przed światem. Drżałem jak w gorączce, przełykając ślinę obserwowałem jak z uśmiechem i zakłopotaniem odwiązuje supeł koszuli ukazując mi swoje piersi o których tak intensywnie fantazjowałem ostatnimi nocami. Miała duże, płaskie blade sutki, które zamieniły się w dwie twarde krągłe brodawki w tej samej chwili jak moje chciwe palce dotknęły opuszkami te cuda świata. Gładziłem je delikatnie, nie mogąc nadziwić się ich rozmiarem. Nasze policzki ocierały się o siebie. Cicho wyjękiwała mi do ucha wyrazy aprobaty. Gdy znowu mnie pocałowała chwyciłem jej piersi pewniej i mocniej. Nabrzmiałe sutki przeciskały się między moimi palcami. Było mi zdecydowanie za mało poprzestać na pocałunkach. Zniżyłem głowę by pocałować jej piersi. Zrobiłem to nagle, bez opamiętania. Najpierw całowałem je zachłannie. Drażniłem wargami sutki. Lizałem je zachłannie. Wcisnąłem swą twarz tonąc w jej piersiach i liżąc jej skórę. Gdy uniosłem głowę złapała za klamrę paska. Odpięła guzik i rozpięła rozporek. Włożyła dłoń do mych spodni i miarowo wodziła nią po moich jądrach i prąciu. Żołądź wystawała poza majtki i dosięgała mojego pępka. Uśmiech na jej twarzy sugerował, że była zadowolona ze szczegółów mojej anatomii. Włożyła drugą dłoń i spodnie opadły mi na kostki. Zsunęła moje bokserki przykucając. Czułem jej oddech na moim pulsującym członku. Chwyciła moją żołądź w dwa palce i odgięła penisa do poziomu. Czułem jak krew pulsuje mi w skroniach a serce wali jak młot pneumatyczny. Opuszkiem palca drugiej ręki gładziła mnie po 21 cm mojego prącia. Patrzyła na mnie z dołu uśmiechając się w sposób, o który bym jej nigdy nie podejrzewał. Potem obięła go palcem wskazującym i kciukiem. Czuła jak krew pulsuje w żyłach na całych 4 cm obwodu. Nie wiem kiedy przyklękła przede mną. Nie wiedziałem co się wokół mnie dzieje. Przesuwała obręczą z palców miarowo i powoli do przodu i w tył. Ścisnęła mnie mocniej i z mojego penisa wyciekła spora ilość płynów ejakulacyjnych. Rozsmarowała je dwoma palcami po napuchniętej podnieceniem żołędzi. Oparłem się plecami o drzewo. Czułem, że w innym przypadku bym się wywrócił. Świat zawirował, a ona wodziła palcami i wodziła po i pod żołędziom. Po chwili zbliżyła usta bliżej penisa i dotknęła mnie delikatnie czubkiem ledwo wyciągniętego języka. Wydawało mi się, że marzyłem o tej chwili przez wieczność a ona bawiła się nim delikatnie całując, to liżąc. Palcami gładziła nabrzmiałe jądra a koniec jej języka poruszał się wertykalnie wzdłuż mojego przyrodzenia. Chciałem się na nią rzucić. Całe moje ciało rwało się do tego by dała mi więcej, by zabrać więcej. Chciałem by włożyła go głęboko w swoje gardło lub zdjęła majtki i dała się w siebie zanurzyć, byle w jakikolwiek sposób dała mi więcej, a zawirowało mi w głowie jak włożyła żołądź do swoich małych usteczek. Jej język kręcił się w rytm kręcącego się świata w mojej głowie a jej ciasne wargi poruszały się nieznacznie do przodu i w tył. Jęczałem jak opętany ściskając dłońmi pień drzewa. Świat zrobił się czerwony od ostatnich promieni zachodzącego słońca, ale dla mnie nie miało to najmniejszego znaczenia. W chwili, gdy po raz kolejny dzisiaj myślałem, że nie może istnieć większa przyjemność ona mi ją dała stymulując mojego penisa zębami. Kolana się pode mną ugięły i zsunąłem się na ziemię. Nie zauważyłem kiedy jej dłoń powędrowała pod jej spódnice. Zauważyłem tylko jak spod niej wyszła. Włożyła mi wilgotny palec w usta, a ja ssałem go zachłannie. Weszła na mnie a ja jęknąłem, że nie mam prezerwatyw. Uśmiechnęła się i powiedziała, że jako katoliczka nie uznaje antykoncepcji i ścisnęła mnie swoimi pełnymi udami. Moje ręce rzuciły się na nie. Fala rozkoszy uderzała mnie raz za razem gdy mój członek przechodził przez jej wargi zewnętrzne, przez wargi wewnętrzne. Jęczałem zwijając się z rozkoszy, gdy napięły się jej mięśnie Hegla z moim członkiem wewnątrz. Zagryzła wargi próbując stłumić swoje jęki. Posuwała się powoli wzdłuż całej długości mojego prącia. Jej nozdrza się rozszerzyły a spojrzenie zamgliło się. Na jej policzkach wykwitł czerwony rumieniec a na jej szyi nabrzmiały żyły. Zabrała moje dłonie z jej ud u położyła je na swych piersiach. Ich wielkość musiała powodować ból przy tych ruchach pełnych rozkoszy. Starałem się je podtrzymywać ale kolejne spazmy przyjemności powodowały, że bezczelnie i bez opamiętania je pieściłem, gniotłem i tarmosiłem. Odrętwiałe palce chłonęły jak najwięcej dążeń.
Zrobiło się już szaro a Marta zmieniła rytm. Wchłonęła mnie całą sobą, poczułem jej srom na swoim podbrzuszu a ona szybko i nieznacznie przesuwała się w przód i w tył pojękując szybko i miarowo. Jej dłonie wodziły po moim torsie, oparła się o moje piersi i podniosła się. Przykucnęła nade mną i znów poruszała się długimi posunięciami. Z klaśnięciami jej łechtaczka uderzała o moje ciało a pośladki uderzały w jądra i uda. Już nie była wstanie powstrzymywać jęków. Wygięła się i znieruchomiała ssuwając się do jąder.
- Zaraz dojdę – jęknąłem.
Ona zmusiła się by wstać i złapała mnie za prącie. Poruszyła nim kilkakrotnie i wytrysnąłem. Za każdym ruchem jej ręki kolejna fala nasienia wytryskiwała na trawę. Zachichotała, gdy ruszała dłonią dalej a sperma wciąż tryskała i tryskała a ja z przymkniętymi oczyma przeciągle pojękiwałem.
Położyła się na mnie układając swoją pierś na mój tors i próbowała wyrównać oddech. Objęła mnie swoim pełnym udem, mocno objęła ramieniem i uśmiechała się. Po chwili wyszeptała:
- Już późno, musimy iść.
Wstaliśmy, poprawiliśmy ubranie i w milczeniu poszyliśmy przy coraz niklejszym świetle w stronę świateł domów wsi.

c.d.n.
  
Robo
  
21cm
24.04.2013 23:42:23
Grupa: Użytkownik

Lokalizacja: Poznań

Posty: 3 #
Od: 2013-4-23
II
Wróciłem do domu siostry i odgrzałem sobie kolacje. Nocą rozciągając się jak długi w łóżku rozpamiętywałem każdy szczegół spotkania z Martą. Kolejny dzień z rzędu masturbowałem się myśląc o niej, tym razem przez moją wyobraźnie przechodziły rzeczywiste obrazy. Fascynacja jej piersiami wzrosła po raz kolejny, choć jak zwykle, gdy o nią chodzi nie myślałem, że jest do tego zdolna.
Następnego dnia poszedłem godzinę wcześniej niż zwykle w miejsce, gdzie zwykle spotykaliśmy się z Martą. Już tam była i czekała na przydrożnym kamieniu skubiąc głowę słonecznika. Urwała kawałek i mi go podała. Miała do kompletu długą zwiewną spódnicę do kostek, z motywami słonecznika.
- Zgubiłam krzyżyk – powiedziała z nietęgą miną.
- To chodźmy go poszukać. Nie martw się na pewno znajdziemy.
- No to chodźmy.
Szliśmy w milczeniu przez pola i łąki nad którymi kłębiły się muchy a tumany kolorowych motyli oblegały kwiatostan jakiś ciernistych fioletowych roślin. Tego dnia nie było między nami tej gadatliwości, która cechowała wszystkie poprzednie spacery. Było duszne popołudnie. Słońce prażyło czyniąc kolory bardziej intensywne. Zamiast oglądać się po ziemi za błyszczącym krzyżykiem wolałbym skryć się gdzieś w cieniu, np. pod drzewem spijać piwko. Zamiast tego szliśmy dalej. Raz tylko wskazała mi grupkę czarnych punktów na łące.
- To przepiórki – wyciągnęła rękę by je wskazać, ja natomiast spoglądałem z przygryzionymi wargami na jej piersi.
- Nigdy nie widziałem przepiórek – powiedziałem, co było prawdą wtedy jak i jest nią do dziś.
- Chodźmy już. Musimy znaleźć ten krzyżyk, to pamiątka po chrzestnej – powiedziała z kwaszoną miną. – Mam zakwasy po wczorajszym – uśmiechnęła się zmieniając całkowicie swój nastrój. – Słyszałam, że ruch jest dobry na zakwasy. Ledwo chodzę, tak mnie bolą uda i tyłek.
W sumie to chyba wszystko co wydobyło się z naszych ust w czasie tego spaceru. Czułem się z tym szczerze mówiąc dziwnie. W milczeniu dotarliśmy do tego samego miejsca, gdzie wczoraj na mnie weszła.
- To chyba było gdzieś tu – powiedziała rozglądając się na boki i wchodząc w las.
- Tu jest ugnieciona trawa, byliśmy dokładnie w tym miejscu – powiedziałem po chwili marszu. – O jest tutaj.
Tryumfalnie wyciągnąłem błyszczący krucyfiks spod ugniecionego śmiałka pogiętego, który rósł przy okrajku lasu.
- Musiałem ci go zerwać w trakcie… no wiesz – powiedziałem czerwony jak burak i odwróciłem się w jej stronę.
Stała oparta o gładki bukowy pień, z podwiniętą spódnicą odsłaniającą jej pośladki. Czarne koronkowe majtki wisiały na jej kostce. Była ode mnie trochę wyższa więc musiała zgiąć kolana. Podszedłem nią zahipnotyzowany. Widok jej okrągłych pośladków napełniał moje ciało kolejnymi nieograniczonymi falami pożądania. Poprawiła rozpuszczone włosy, bo opadały na oczy, gdy odwróciła głowę by uśmiechnąć się do mnie i spojrzeć zapraszająco.
Uklęknąłem przed jej tyłeczkiem. Jeśli by poprosiła, to na kolanach mógłbym modlić się i śpiewać psalmy do tego tyłka. Wypięła się bardziej poruszając kolanami, a powoli przez jej gładkie soczyste jak dojrzałe owoce uda przebiła się ciepła i różowiutka kobieca róża. Poruszyła jeszcze raz nogą i rozwarte wargi sromu zwinęły się jak stokrotki, przy zachodzie słońca.
Drżący z przejęcia położyłem dłonie na jej udach. Powiodłem je powoli w górę. Przybliżyłem twarz i wdychałem zapach jej ud. Nos ruszył śladami dłoni wyżej by powąchać intensywniejszy słodki zapach kobiety. Jej pośladki uginały się pomiędzy moimi palcami. Nasze ciała były spocone, co ułatwiało masowanie jej pośladków, rozkosznie szerokich bioder i wąziutko przy nich wyglądających wygiętych pleców. Całowałem wnętrze jej ud i jej pośladki. Czułem słonawy smak na języku. Moje ręce coraz szybciej wędrowały po jej pośladkach, nie mogłem się powstrzymać, by je kąsać i podgryzać. Zniżyłem głowę by zbliżyć usta do raju. Wyciągnąłem wargi, by całować. Centymetr po centymetrze. Poruszałem się ustami w każdą stronę. Po czym ponowiłem czynność z wyciągniętym językiem. Następnie próbowałem złapać w usta całe jej wargi. Po czym głęboko zanurzyłem w nie język. Przyssałem się do jej rozkosznej wilgoci jak niedźwiedź do plastra miodu. Trzymając ją za biodra próbowałem jak najbardziej jej dogodzić. Zaniedbane w tej chwili pośladki przypomniały o sobie opadając mi na czoło i na oczy.
Pewnie chciała jeszcze więcej tych pieszczot, sam chciałem je jej dawać w nieskończoność, tylko nacisk w rozporku doprowadzał mnie do szału. Próbując nie odrywając ust od źródła przyjemności z małym problemem ściągnąłem z siebie ubranie i rzuciłem w obojętnie gdzie. Przywarłem do jej tyłeczka bez żadnych problemów. Nawlekłem ją na siebie, trochę zdziwiony rozluźnieniem w jej wnętrzu, w porównaniu do wczorajszego wieczoru. Każdorazowo, przy każdym długim pchnięciu powodowałem jej jęk. Coraz bardziej się na mnie zaciskała, oboje jęczeliśmy. Mimo, że byliśmy w cieniu drzew czułem jak owiewa mnie gorące powietrze znad drogi i łąki. Do potu na plecach podlatywały owady, których nie miałem jak się pozbyć. Włosy miałem sklejone i mokre jak po pobycie w saunie. Poczułem jak jądra wciskały mi się w skurczonej podnieceniem mosznie. Moje podbrzusze rozbijało na sobie jej pośladki które wdzięcznie rozpłaszczały się na mnie przy każdym dociśnięciu. Co otwierało przede mną kolejne aspekty przyjemności. Złapałem ją za brzuch i docisnąłem do siebie pochylając się nad nią. Prawa dłoń wędrowała po jej kształtnym podbrzuszu do szerokiego i dumnie stojącego wzgórka łonowego. Włosy na nim troszeczkę odrosły i łaskotały w dłonie, które zdążyły już zająć się łechtaczką. Lewą ręką zająłem się biustem, ale odepchnęła moją dłoń.
- Tak mi je wczoraj wytarmosiłeś, że długo nie będę nosić dekoltu. Takie podrapane i podgryzione.
- przepraszam, postaram się ze wszystkich sił ci to wynagrodzić.
Wyciągnąłem rękę spod luźnego T-shirta i złapałem ją za bark, by mocniej ją dociskać. Ściskała kolana rozstawiając stopy. Czułem jak coraz bardziej pode mną wiotczeje i coraz niżej opiera się o pień drzewa. Szybkimi krokami, choć nie bez zmęczenia nadeszła chwila mojego końca. Wyszedłem odpowiednio wcześnie i złapałem się za twardy jak stal członek. Ociekał cały wilgotny od naszych płynów ejakulacyjnych. Zsunęła się po pniu na kolana. Ścisnąłem go i już… Zdziwiła mnie prędkość tej reakcji. W połowie nieświadomie, trochę świadomie, zwilżyłem jej pośladki swoim nasieniem i opadłem na nią. Przytulałem ją przytulaną do drzewa a ona się uśmiechała promiennie z przymkniętymi oczami. Głośno mruczała a ja łapałem coraz bardziej miarowy oddech.
- Chciałabym z tobą jak Ewa z Adamem w raju. Położyć się w słońcu na trawie nago i nie przejmować się, że ktoś nas zobaczy.
- Też bym tego chciał – zamruczałem jej do ucha. – Nie wiesz jak bardzo chciałbym zobaczyć cię całkowicie nago i jak skaczesz ubrana tylko w wianek po śródleśnych łąkach.
- Ale masz marzenia – zachichotała.
Uwielbiałem patrzeć jak na mnie zerka taka spełniona. Choć mężczyzna nigdy nie jest wstanie tego określić.
- Będę chciała dziś przyjść wcześniej do domu, nie chcę by wyglądało to bardziej podejrzane niż wygląda obecnie.
Ruszyliśmy powoli. Powłóczyliśmy powoli nogami z niemocą w udach, a gdy byliśmy blisko wsi zapytała:
- Przyjdziesz jutro do kościoła?
- Nie zamierzałem.
- Będę tam, jestem lektorką. Możesz przyjść popatrzeć i posłuchać.
- Jeśli sprawie ci tym przyjemność.
- Sprawisz.
- A! twój krzyżyk – przypomniałem sobie i przeklepałem sobie kieszenie. – znów musiał tam zostać.
- Jeszcze zdążymy go zabrać. Z Bogiem Arturku.
- Do jutra Martusiu.
- Akurat na kruszynkę to nie wyglądam – zaśmiała się w głos i mimochodem machnęła mi na pożegnanie odchodząc.

c.d.n

Przejdz do góry stronyStrona: 1 / 1    strony: [1]

  << Pierwsza      < Poprzednia      Następna >     Ostatnia >>  

HOME » FANTAZJE, OPOWIADANIA » LEŚNE DRIADY

Aby pisac na forum musisz sie zalogować !!!


TestHub.pl - opinie, testy, oceny

Do nawiązywania kontaktów służy strona schadzka.com forum służy do wymiany poglądów.
Na forum proszę nie zamieszczać informacji zawierających dane kontaktowe (adresy e-mail, telefony, nr komunikatorów) ponieważ nie ma tu możliwości weryfikacji.
Wszystkie wpisy z danymi kontaktowymi będą usuwane a konta użytkowników dokonujących tego typu wpisy zostaną zablokowane.